Jest takie powiedzenie, które usłyszałam po raz pierwszy dopiero na studiach: “Nie jestem jak pomidorowa, żeby mnie wszyscy lubili”. Znam kilka osób, które nawet takiej powszechnie lubianej pomidorowej nie przyjmują na poniedziałkowy obiad. O czym to świadczy? Antagoniści pomidorowej to hejterzy? A co oni poradzą na to, że ich kubki smakowe (pomimo licznych prób) pomidorowej za kunszt smaku nie uznają? Nie istnieje taka rzecz, która by odpowiadała każdemu w jednakowym stopniu, a już na pewno nie istnieje taka osoba. Nie ma absolutnie żadnej możliwości, żeby każdemu odpowiadał twój strój, fryzura, tatuaże, twój sposób wypowiadania się, myślenia, stan twojego konta bankowego, poglądy polityczne i życiowe, o wzorze na skarpetkach nie wspominając. “Wszyscy tylko krytykują, a w sobie to nie widzą wad!”, pomyśleli wszyscy. Tyle, że ci wszyscy ludzie, to właśnie my: -ja, która to piszę, -ty, który to czytasz.
Ocenianie leży w naszej naturze od zajarania dziejów, a w dobie fejsbuka, twittera, instagrama, gdzie każda treść i każde zdjęcie jest zaopatrzone przyciskiem “lubię to”, nie jesteśmy już w stanie od tego uciec. Ciągle się łapię na tym, że oceniam. Nie robię tego maniakalnie. Oczywiście, nie podchodzę do ludzi na przystanku, jak do filmów na filmwebie, nie szturcham ich w ramię, z tekstem w stylu: “Ten kapelusz, prze pani, to takie mocne dwa na dziesięć”. Byłoby to dość komiczne zjawisko. Jednak co sobie pomyślę, to sobie pomyślę. I to wcale nie jest złe, że myślę. Złem byłoby nie przesiać tych myśli, zanim wypłyną one z moich ust. To normalne, że nie wszystkim podoba się to samo. Nienormalnym jest tylko brak poszanowania drugiej osoby, czyste chamstwo, piętnowanie kogoś za to, że robi coś, czego my się boimy, albo że wygląda nie tak, jak według naszych “obiektywnych” oczu powinien.
Do czego piję? Od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy nie zacząć upubliczniać swoich myśli w szerszym gronie, zamiast przysłowiowo wkładać wszystko do szuflady. Jak długo żyję, przed robieniem czegokolwiek sensownego, co postawiłoby mnie na jedną chwilę w świetle reflektorów, broniłam się z uporem maniaka. Nie chciałam, żeby mnie ludzie oceniali, bo bałam się, że pomyślą, nie daj Boże, coś ZŁEGO. Kiedyś dużo rysowałam i wiązałam z tym swoją przyszłość. Niestety, z biegiem lat wymagano ode mnie więcej, a ja straciłam przekonanie, że jestem w tym taka rewelacyjna. Okazało się, że mam nad czym pracować i… przestraszyłam się. O nie, zaczęto mnie oceniać! Rzecz w tym, że przecież każdy od czegoś zaczyna, każdy z nas popełnia błędy, a konstruktywna, pozbawiona jadu krytyka, której celem jest szlifowanie a nie kruszenie, to przecież nic złego. Bałam się oceny ludzi, którzy chcieli mi pomóc, a co dopiero moich kolegów i koleżanek, którzy byli tak samo smarkaci, głupi, oceniający i obawiający się oceny jak ja. Wszyscy czasem hejtowaliśmy. Ciekawe, ile marzeń przy tym zabiliśmy.
Mając dwadzieścia lat, a nie mając na swoim koncie zbyt wielu osiągnięć, zaczęłam się poważnie nad sobą zastanawiać. “Hej, przecież przed tobą całe życie, które TY musisz przeżyć”. Właśnie… To JA mam przeżyć swoje życie. Nie ci wszyscy ludzie, których opinii się obawiam. Nie jest tak, że wyzbyłam się tych wątpliwości. Nadal się boję, że ktoś będzie o mnie mówił niepochlebnie. Tyle, że teraz bardziej boję się ludzi inteligentnych i oczytanych, którzy grzecznie powiedzą, że do sukcesu jest dalej niż mi się wydawało. Nie sądzę też, żeby ci wszyscy ludzie, których książki i blogi czytamy, których oglądamy w telewizji, czy na youtube, nie mieli tych wątpliwości, przynajmniej na początku swojej internetowej działalności. Oni po prostu nie pozwolili, żeby te wątpliwości zabiły ich chęć do działania.
Nasze drogi nieustannie krzyżują się i rozchodzą. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Czasem gadamy głupoty, których potem żałujemy. Wszyscy też oceniamy i jesteśmy oceniani. To się nigdy nie zmieni. Zamiast przejmować się, że nie lubi cię twoja koleżanka z czasów licealnych, albo ktoś, kogo nie znasz wcale, zacznij robić swoje. Ci ludzie znikną z twojego życia za pięć minut. Daj im się nie lubić. Nawet pomidorowej nie lubią wszyscy.
Kochana siostro,bardzo ładnie napisane jestem z Ciebie dumna, czekam na więcej. Może uda nam się otworzyć tego bloga kulinarnego.
OdpowiedzUsuń