Co robię, kiedy mam czas i szukam sobie problemu? Martwię się o swoją przyszłość. Oczywiście zazwyczaj wcale nie przekłada się to na działanie. Chyba, że przeglądanie niecodziennych ofert pracy na olx się liczy. Szczerze powiedziawszy, okazało się, że jestem marnym pyłem, bo nie uchodzę za lesbijkę (póki co), nigdy nie byłam kochanką księdza i nie mam przeszłości narkotykowej, co oznacza, że nie nadaję się nawet do “Rozmów w toku”. Zdaję też sobie sprawę, że nie jestem sama ze swoimi problemami i od razu jakoś mi raźniej.
Prócz tych ambitnych, wszechogarniających studentów, którzy zaplanowali już swoje życie do momentu mycia zębów (lub sztucznej szczęki) w pierwszy dzień emerytury, jesteśmy my - ludzie, którzy jeszcze nie wiedzą, czy uda im się dopasować skarpetki przed wyjściem na uczelnię. Pomyśleć, że Beyonce, papież i Robert Lewandowski mają każdego dnia do wykorzystania 24 godziny. Dokładnie tyle, ile my. Co oni robią ze swoim życiem? Co ja robię ze swoim życiem? Dlaczego moim wyznacznikiem produktywności jest jedynie pójście na wszystkie wykłady? Czy ja w ogóle chodzę na dobrą uczelnię? Ten kierunek, to aby na pewno dla mnie? Oto są pytania-klucze.
Studia są tym śmiesznym okresem w życiu, kiedy próbujesz odkryć, do czego się nadajesz i co z tym zrobić, żeby coś z tego mieć. Z drugiej strony nie chcesz mierzyć się z dorosłością i wracasz pijany do mieszkania o szóstej rano w dzień egzaminu. Niby to nie pierwszy rok, niby spoko, niby jakoś leci, ale nieprzyjemny głosik w twojej głowie ciągle podpuszcza, że ten ślepy strzał, którego dokonałeś po maturze, to jednak nie była dziesiątka. Jeżeli Ciebie to nie dotyczy, zazdroszczę. Z moich solidnie przeprowadzonych sondaży wynika, że większość z nas - młodych studentów, jedyne co może, to zacytować Sokratesa przy kuflu poniedziałkowego piwa za pół ceny. Wiem, że nic nie wiem i tyle. Ale się dowiem. Jeszcze mam czas.
Ciągłe wątpliwości, szukanie nowych punktów zaczepienia, robienie głupot, ale też odkrywanie swoich możliwości, doświadczanie niesamowitych rzeczy i budowanie przyjaźni na całe życie - to tak naprawdę są studia. Przynajmniej dla mnie. Prawda jest taka, że nie każdy musi pracować w zawodzie, więc jeśli studia są znośne i czegokolwiek nauczają, a ty nie masz już pomysłu, gdzie byłoby lepiej, to studiuj. Studiuj i jednocześnie szukaj swojej drogi. Możesz jej nie znaleźć na liście kierunków studiów. Może nie odkryjesz jej jutro, ani za rok. Może być tak, że twoja droga prowadzi za ocean. Może tych dróg jest więcej i będziesz musiał wybierać. Kto wie?
Jestem przekonana, że zanim skończę studia będę miała już swój wstępny plan na życie. W końcu mam dopiero dwadzieścia lat. Pomyśleć, jak bardzo zmieniły się nasze życia od momentu opuszczenia szkolnych murów. Skąd więc pomysł, że za kilka lat będziemy wciąż stać w tym samym miejscu, niepewni i przerażeni, że do niczego się nie nadajemy i że czeka nas dożywotni etat w Biedrze? Zmiany są jak króliki miniaturowe, niby nic, a po jakimś czasie się okazuje, że przerosły twojego kota (true story).
Wyobraź sobie, że twoje życie to plejlista. Każda piosenka to pewien etap, a przerwy między utworami to okres zmian. Bywają one niespodziewane i nagłe, a czasem przybierają formę długiej i irytującej pauzy. Wiesz, że wszystko ma swój koniec, każda melodia i każda cisza. Teraz czekasz na losowy utwór, czy wolisz sam zdecydować, co będzie dalej? Znam tyle dobrych piosenek, a nadal nie znalazłam tej najlepszej, więc pozostaję przy pierwszej opcji. A Ty? Co wybierasz?
Komentarze
Prześlij komentarz