Przelewanie myśli na papier rozwija mnie bardziej niż rozpatrywanie ich nieustannie w głowie. Dopiero kiedy nadam im kształt, zaczynam dostrzegać ich trafność lub durnowatość. Rozmyślam naprawdę dużo, przez co czasem odlatuję i zawalam niektóre przyziemne sprawy. W liceum mówili mi, że filozofuję. Zawsze miałam wrażenie, że jest to społecznie niepożądane. Zgaduję, że to ze względu na brak użyteczności dla otoczenia. Bywa, że się rehabilituję i podrzucam wam kilka złotych myśli, żebyście wiedzieli, co robię, kiedy do mnie mówicie, a ja nie reaguję. Problem jest taki, że czym więcej myślę, tym głupsza się czuję. Sokrates i jego “Wiem, że nic nie wiem” przekonuje mnie, że to nie takie złe. Teksty i notatki urwane w pół zdania, bo “już nie wiem, co o tym myśleć”, sprawiają, że tracę motywację do tworzenia czegokolwiek. Są jednak kwestie, na które mam dość stałe i niezmienne poglądy. Jedną z nich jest przyjaźń.
Przeczytałam ostatnio książkę, którą sprezentowała mi moja przyjaciółka. Daje do myślenia i jest wielką kopalnią mądrości. Mowa o “Tożsamości” Kundera. Pisał on tam: “Przyjaźń jest niezbędna człowiekowi dla właściwego funkcjonowania jego pamięci. Przypominać sobie przeszłość, nosić ją zawsze przy sobie jest być może koniecznym warunkiem zachowania, jak to się mówi, integralności swojego ja. Po to, by owo ja nie skurczyło się, zachowało swoją objętość, należy podlewać wspomnienia niczym kwiaty w doniczce, i to podlewanie wymaga regularnych kontaktów ze świadkami przeszłości, to znaczy przyjaciółmi”. Można to przedstawić w prostszy i mniej poetycki sposób: przyjaciele to sklep ze słodyczami, kiedy jesteśmy na cukrowym głodzie (głodzie ciągłego wspominania). Potrzebujemy ich, żeby nie zwariować. Ich wspomnienia o nas są integralną częścią naszego życia. Pamięć naszych bliskich tworzy nasz obraz, a my ciągle musimy przypominać sobie kim byliśmy i kim jesteśmy. Czy bez obecności innych ludzi, nie zadawalibyśmy sobie częściej pytania: Na co to wszystko? I czy ja tak naprawdę istnieję, jeżeli nie mam pewności, że ktoś o mnie myśli?
Nie od wczoraj ludzie uważali zapomnienie za najgorszą karę. W Meksyku śmierć nie oznacza końca, dopiero kiedy przestaniesz żyć we wspomnieniach swoich bliskich, umierasz naprawdę. W meksykańskie Święto Zmarłych ludzie bawią się i ucztują na cmentarzach przekonani, że ich bliscy są wśród nich i czują się równie wybornie. Wiem to, bo oglądałam “Księgę Życia”, a jak wiadomo, bajki to najwiarygodniejsze źródło informacji o świecie.
Wydaje mi się, że sami nigdy nie będziemy mogli poczuć się kompletni i szczęśliwi. Nie tak zaprogramowany jest człowiek. Istotą człowieczeństwa są relacje, i tylko dzięki nim jesteśmy w stanie wykorzystać swój potencjał należycie i w pełni. Nigdy nie byłam przekonana do sloganów typu “Licz tylko na siebie”, “To od Ciebie zależy, kim się staniesz”. Oczywiście, to my obieramy kierunek naszej drogi, ale to przyjaciele brukują nasze ścieżki. Możesz iść grzęznąc po kostki w błocie, albo przespacerować się po pewnym i twardym gruncie.
Każdy przyjaciel to inny obraz Ciebie, inne zwierciadło, w którym możesz się przejrzeć, porównać, wyciągnąć to, co w Tobie najlepsze. Czasami Twoje odbicie będzie trochę zniekształcone, czasem trochę upośledzone lub przekoloryzowane. Nie ma ideałów. Twoi przyjaciele też nimi nie są. Jeżeli jednak czujesz się przy nich dobrze, jeżeli czujesz się przy nich wartościową osobą - dbaj o nich. Tylko dobre relacje pozwolą Ci wieść długie życie, o którym na starość opowiesz wnukom z uśmiechem na twarzy. Serio mówię z tą długowiecznością, naukowcy z Harvardu odkryli, że ludzie dbający o szczęśliwe związki żyją dłużej.
Komentarze
Prześlij komentarz